piątek, 18 października 2013

Wyzwania na nadchodzący tydzień

Pewnie niejedna z Was doświadczyła takiej demotywującej sytuacji: jeśli coś nie jest naszym obowiązkiem, nie jest wpisane w grafik, nie mamy wyznaczonej konkretnej daty i godziny, tylko mgliste plany, to prawie na pewno będziemy odwlekać to w nieskończoność. Zatem uwaga, oto moje wyzwanie na najbliższy tydzień: CODZIENNIE przynajmniej pół godziny wykonywać jakąś aktywność fizyczną. Żeby nie zostać gołosłowną, oto dokładne wytyczne:
-w poniedziałek mam zajęcia od rana do wieczora, więc po powrocie do domu - joga według tego planu:

-we wtorek mam okienko - bieganie w okienku;
-w środę mam okienko - bieganie lub ćwiczenia przed komputerem, zależnie od tego, jak będę się czuła po wtorku;
-w czwartek i piątek mam na uczelni wf;
-w sobotę basen;
-w niedzielę długi spacer;
Trzymajcie kciuki!

sobota, 31 sierpnia 2013

Zdrowe linki

Dziś krótko, ponieważ odsyłam Was pod inne adresy, gdzie znajdziecie kilka mądrych, przyjemnie podanych treści =)
Pierwszy to link https://www.facebook.com/JedzSmacznieZyjZdrowo/app_487311981355550
Krótko na temat prawidłowej diety (nie odchudzającej, tylko zdrowej, codziennej i ustabilizowanej). Niemal każdy wie już prawie wszystko, co można tam przeczytać, ale warto utrwalać sobie zdrowe nawyki! Szczególnie pocieszający jest rozdział o podwieczorku, polecam ;)
Druga jest za to gazeta (dostępna również online http://www.menshealth.pl/download/womenshealth/index.htm ) Womens' Health. Wczoraj do kiosków trafił drugi numer i ogromnie poprawiło mi humor, bo jest to z pewnością mój ulubiony magazyn! Dużo sensownych artykułów, każdy znajdzie coś dla siebie.
Życzę Wam dobrej nocy,
a.

czwartek, 29 sierpnia 2013

Jak zachować zioła na zimę?

Łatwo mi mówić o zdrowym jedzeniu w sierpniu, kiedy gałęzie łamią się od owoców, a kilogram pomidorów kosztuje mniej niż tabliczka czekolady. Korzystam ile się da, jak każdy, wiadomo, ale wieczory robią się już chłodne i człowiekowi zaczyna się przypominać, że bywają gorsze czasy... Ale nie dam się złamać, w zimie nie chcę rezygnować z pachnących i zdrowych obiadów i kolacji! Dlatego postanowiłam zachomikować na zimę zioła, które teraz świeże rosną w ogródku. Moja uwaga skupiła się na koperku. Świeże zioła można kupić w doniczkach o każdej porze roku i z powodzeniem hodować w domu, ale czy ktoś z Was widział w sklepie koper w doniczce? Jest to jeden z moich ulubionych dodatków, dlatego postanowiłam działać! Kiedy koperek rósł niczym busz w ogrodzie mojej babci, mimo jej przekleństw i życzenia rychłego uschnięcia, postanowiłam trochę poprawić jej humor i wyrywałam go całymi naręczami. Następnie odrywałam same listki (nie wiem, czy to dobre słowo, bo bardziej przypominają zielone patyczki) i teraz mam w zamrażarce całe pudło starannie wyselekcjonowanego koperku (było w czym wybierać =)). Wygląda to tak:


Wygląda całkiem zielono i pachnie zupełnie tak samo, jak w czasie zrywania, czego nie można powiedzieć o suszonym. No dobra, fajny, ale mowa była o świeżych ziołach, a liście zamarznięte od dwóch miesięcy, jakkolwiek dobrze je imitują, świeże raczej nie są... Dlatego miesiąc później, kiedy po zielonym gąszczu pozostało wspomnienie w postaci uschniętego cmentarzyska, podjęłam kolejne kroki. Tym razem uzbierałam nasionka z kopru i również zapakowałam do pudełka po lodach (tym razem mniejszego).  


Myślę, że w listopadzie podejmę pierwsze próby wysiewu koperku w doniczce, a co z tego wyjdzie - na pewno opiszę.

Oprócz tego w internecie krąży pomysł zalewania ziół oliwą i mrożenia jej w kostkach (lub zostawiania płynnej), ale jeszcze nie próbowałam tego sposobu, który, swoją drogą nie bardzo pasuje do koperku. Jeśli macie jakieś doświadczenia z ziołami, bardzo chętnie przeczytam o nich w komentarzach. =)
a.

środa, 28 sierpnia 2013

Miękkie ciastka otrębowe

Przepis pochodzi ze strony Moje Wypieki, ale jeszcze dodatkowo trochę go podrasowałam, żeby w pełni wykorzystać zdrowy potencjał ciastek.

Składniki:

1 opakowanie suszonej żurawiny (najlepiej gdyby udało się znaleźć bez cukru, ale może być z tym problem);
2 szklanki mąki pszennej;
3/4 łyżeczki sody oczyszczonej;
3/4 łyżeczki cynamonu;
150 g masła, w temperaturze pokojowej;
1 szklanka cukru;
3 jajka;
1,5 łyżeczki ekstraktu z wanilii (jeśli mamy tylko sztuczny zapach - pominąć);
1/2 szklanki płatków owsianych;
1 szklanka otrębów - jakie mamy, ja dałam pół na pół owsiane i pszenne, nawet trochę więcej niż szklankę w sumie;
1 szklanka granoli (dowolnej);
2/3 szklanki wiórków kokosowych;
1/3 szklanki maku;

W dużej misce ucieramy masło z cukrem, dodajemy jajka, potem suche składniki (mąka, soda, cynamon) i do gładkiej, wyrobionej masy dodajemy wszystko z sektora zdrowotnego ;).
Wykładamy na papier ładnie uformowane porcyjki, (wielkość w tym przypadku nie ma zbyt dużego znaczenia) i pieczemy w 180 stopniach. Z czasem zawsze jest największy problem - pierwsza blacha piekła mi się 20 minut, a potem, gdy piekarnik już się dobrze rozgrzał, nawet 15 minut było za długo... Radzę więc patrzeć, a gdy brzegi zaczną brązowieć - czym prędzej wyciągać, bo spód łatwo się przypala. Po upieczeniu ciastka wyglądają tak:
Ciastka świetnie się przechowują - pozostawione na wierzchu trochę zmiękły, ale w smaku są takie jak były. Przypuszczam, że w puszce zachowają twardość, ale chrupiące nie były od samego początku. 



Jak jeść słodycze?

Przeciętna dieta trwa podobno... 18 dni. (Wyczytałam to w Woman's Health). Nie bardzo się to ma do tytułu tego bloga i do mojego życiowego motto... No cóż, jeśli chcemy się odżywiać zdrowo, nie da się całkowicie wyeliminować rzeczy, które nam smakują. A to, co prawie wszystkim ludziom na świecie smakuje, to bezdyskusyjnie słodycze... Jako wielka fanka słodyczy spojrzałam na słodkości surowym okiem i doszłam do następujących wniosków:
- gorzka czekolada jest dobra, mleczna i biała (biała to już w ogóle!) są złe. Na początku wydawało mi się to nie do przeskoczenia, gorzka czekolada nie chciała przejść mi przez gardło, ale zaczęłam codziennie jeść jedną kostkę, ale żadnych innych słodyczy - po pięciu dniach wydawała się całkiem ok, a potem jest już tylko lepiej =)  
- słodycze w kawiarniach są dobre - raz na jakiś czas (dwa dni nie są żadnym czasem :P). Najlepsze rozwiązanie to chodzić do kawiarni z kimś i z jakieś przyjemnej okazji. Kiedy jesteśmy we dwoje można zaszaleć i wziąć ogromny deser lodowy albo kawał tortu i zjeść go na pół (albo na 1/3 i 2/3, facet powinien zjeść dziennie więcej kalorii ;)). A co do okazji - nigdy, przenigdy nie pocieszaj się słodyczami, za to świętuj z nimi sukcesy!
- słodycze zrobione w domu są dobre - w małych ilościach. Ciasto upieczone w domu nie zawiera mnóstwa rzeczy, które zawierają...
-słodycze kupione w sklepie - najgorsze ze wszystkiego. Mają mnóstwo dodatków chemicznych, tłuszczów utwardzonych i sztucznych barwników, utwardzaczy, spulchniaczy, zapachów i czego tylko dusza zapragnie. Nie ma się co oszukiwać - nie ma NIC zdrowego w waflach, batonach czy kolorowych cukierkach... Zatem: co robić? Jak żyć?
Warto samemu przygotować coś, co po trochu będzie zdrową przekąską, a po trochu słodyczem. I po trochu, nie do oporu...=)
a.

Dlaczego?

Staram się być fit.
W głębi serca każda dziewczyna chciałaby być określana tym magicznym słowem. W odróżnieniu od "sexi", "chuda", czy "umięśniona", słowo "fit" nie wzbudza kontrowersji. Jest w pełni nacechowane pozytywnie. Kryje się pod nim: szczupła, wysportowana, radosna, zdrowa, o lśniącej cerze i włosach i promiennym uśmiechu. I tak dalej, i tak dalej... Ogólnie - ideał. Budzi się tylko jedna wątpliwość - gdzie tu miejsce na leżenie przed komputerem, jedzenie czekolady i zapominanie o wysmarowaniu się od stóp do końcówek włosów co najmniej czterema różnymi mazidłami...? O tym właśnie chciałabym pisać.
Mój problem polegał na tym, że nie mogłam znaleźć żadnego miejsca w internecie, na którym CZĘSTO pojawiałyby się wpisy w tym temacie. Jedne blogi traktują tylko o treningach, inne tylko o gotowaniu.. Nie mogłam znaleźć swojego ideału. A ja chcę pisać o byciu piękną dzięki zdrowemu trybowi życia, o pielęgnacji i dobrym traktowaniu siebie. Mam nadzieję, że wyjdzie sensownie =)
a.